Podczas niedzielnego popołudnia u babci obejrzałam Czarnoksiężnika z krainy Oz i właśnie o
tym będę dziś pisać.
Chyba każdy z nas zna albo kiedyś chociaż słyszał tę historię.
Dziewczynka mieszkająca z wujostwem na farmie w Kansas pewnego dnia postanawia
opuścić dom i ze swym przyjacielem, psem Toto, wyrusza w nieznane. Po drodze
spotyka profesora Marvela, który sprytnie przekonuję ją do powrotu. W międzyczasie zrywa się huragan. Cała rodzina zdążyła już schronić się w piwnicy i
zaryglować drzwi, więc Dorota z
przyjacielem wchodzi do domu. W salonie, kiedy wiatr wybija szybę dziewczynka
traci przytomność. Kiedy się budzi zauważa, że ona wraz całym domem znajdują
się w środku trąby powietrznej. Po
pewnym czasie dom ląduje w zaczarowanej krainie Manczkinów, którą Dorota nazywa
krainą po drugiej stronie tęczy… Spadając, dom przygniata i zabiją złą czarownicę
a mieszkańcy pełni wdzięczności tańczą i śpiewają. I właśnie tutaj zaczyna się
cała ta niesamowita przygoda… Otrzymanie czarodziejskich trzewików, posiadających
niezwykła moc, wyprawa do Szmaragdowego grodu w celu odnalezienia
Czarnoksiężnika z Oz i oczywiście moment, kiedy Dorotka poznaje trzech
towarzyszy. Cała czwórka podąża żółtą ścieżką, aby prosić czarnoksiężnika o
pomoc. Dorotka pragnie wrócić do domu, Lew marzy o odwadze, Blaszany Drwal o
gorącym sercu a Strach na wróble o rozumie.
Jak wiecie, albo i nie ( w takim razie
już wyjaśniam) Czarnoksiężnik z Krainy Oz
jest pierwszą powieścią fantasy jeżeli
chodzi o amerykańską literaturę dziecięcą. Autorem tego dzieła, jest
amerykański pisarz, Lyman Frank Baum.
Ponadto na jego koncie znajduję się także cykl 13 innych powieści o ludziach ze
Szmaragdowego Grodu. Książkę wydano w Chicago w 1900r. Przyczyniła się ona do
rozwoju literatury tego typu i jednocześnie należy do klasyki światowej
literatury dziecięcej. Dlatego myślę, że dla większości z nas ta historia nie jest
obca. Jak też można się domyślić, doczekała się wielu adaptacji i ekranizacji filmowych
czy też licznych wystawień w teatrach. Do pierwszych ekranizacji należały
krótkie filmy a pierwszy, pełnometrażowy pochodzi z 1925, w którym Drwala zagrał Oliver Hardy, znany głownie z
serii filmów Flip i Flap. Ja
widziałam tą myślę, że najpopularniejszą produkcję, a mianowicie musical z
1939r. w reżyserii Victora Fleminga, gdzie rolę Dorotki gra Judy Garland, którą
osobiście uwielbiam.
Ja jestem ogromną
miłośniczką literatury dziecięcej oraz fantasy czy starych rysunkowych bajek, w
szczególności Disney’a i naprawdę nie mogę znieść tych dzisiejszych
komputerowych wersji wszystkiego. A dosłownie nieliczne mi się podobały. W
ogóle mam jakieś zamiłowanie do wszystkiego co bajkowe i magiczne. Dlatego
chyba nikogo nie zdziwi to jak powiem, że film mi się podobał. Tak, podobał mi
się i to bardzo. Początkowe i końcowe sceny, kiedy cała zagadka i sekret całej przygody
się rozwiązuję, są w sepii, nie są czarno-białe tylko właśnie w
sepii. Natomiast przygoda w krainie Manczkinów i podróż do Szmaragdowego Grodu
jest pełna intensywnych kolorów. Podejrzewam, że to za sprawą Technicoloru. Całość daje naprawę niesamowity efekt a do tego
dochodzi bardzo dużo muzyki, w tym utwór „Somewhere Over the Rainbow” (Oskar za najlepszą piosenkę),
wykonywany przez Judy Garland, który oczywiście też każdy zna . No może nie
akurat tą wersję śpiewaną przez Judy, ale po obejrzeniu filmiku, który
zamieszczę będziecie wiedzieć o co mi chodzi. Jest to adaptacja, więc z
pewnością różni się od książki. Już w połowie oglądania zauważyłam kilka małych
szczegółów, ale to jak najbardziej nie ujmuje charakterowi filmu. To co mi się podoba
to właśnie ten klimat fantasy, baśni i magii. Innym filmem, jednym z moich ulubionych, jest Narzeczona dla księcia, także
w charakterze bardzo, bardzo baśniowym. Jeżeli wy macie jakieś swoje ulubione
filmy tego typu to śmiało możecie mi napisać, bo jak już mówiłam bardzo to
lubię i chętnie poznam wasze propozycje.
całość napisana na podstawie informacji zebranych w internecie i książkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz